Dzisiaj spotkałem się z Ejnarem van Helsingiem, naczelnym inicjatorem zmian prawnych, głównodowodzącym kampanii Antykrólewskiej. Od dłuższego czasu brnie do przodu , obiecuje, pragnie zmian. Jakich? Jak chce tego dokonać? Kto mu rzuca kłody pod nogi? To wszystko w poniższym wywiadzie.
Wywołał pan ,swoimi wypowiedziami, nie małą burzę. Chce pan zmieniać
wiele i szybko. Planuje pan rewolucję?
Rewolucja to duże słowo, słowo, które niesie za sobą ogromną
wartość moralną. Nie rozpatrywałbym swoich pomysłów na Niderlandy w tej
kategorii. Jestem świadom, że moje wypowiedzi są czasami bezpośrednie i
agresywne, takie jednak powinny być wypowiedzi polityka. Stanowcze i konkretne.
Nie dla mnie lanie wody i polityczne podchody. Ręka polityczna trzymająca ster
rozwoju państwa winna być twarda i pewne i ja staram się właśnie taką ręką być.
Co do zmian. Owszem, jest wiele rzeczy, które w Niderlandach są przestarzałe
ideowo czy strukturalnie, w ramach aparatu państwa, które wraz ze zmianą
sytuacji społecznej w Królestwie, należy zmienić. To stąd wynika natłok
pomysłów na zmiany. Czy jednak chcę je wprowadzać szybko? Nie. Wszystko przy
pomocy obecnych mechanizmów ustawodawczych. Nie planuję rewolucji, tylko może
lekkie poluzowanie monarszej smyczy.
Nie boi się pan złej opinii wśród
konserwatywnych mieszkańców? I co ważniejsze, nie obawia się pan gniewu Rodziny
królewskiej?
Liczę
się z tym, że moje poglądy czy to polityczne, czy ogólne wizje państwa, są
momentami zbyt... nowoczesne, jak na niektóre standardy Niderlandów. Uważam, że
każdy kto stara się bronić przestarzałego modelu państwa, który na każdym kroku
pokazuje swoje niedoskonałości, nie ma prawa nazywać siebie konserwatystą, bo
jest najzwyczajniej głupcem. Są pewne fundamentalizmy, z którymi zgadzam się i
ja. Nie uważam, by moje działania naruszały, czy mogłyby w przyszłości
naruszyć, podstawowe tradycje Królestwa. Czy obawiam się złej opinii? Nie.
Uważam, że proponowane przeze mnie zmiany nie są na tyle daleko idącymi
zmianami, by tzw. nawet skrajny beton poglądowy uznam mnie za niebezpiecznego
wywrotowca, którego należy się pozbyć. Poza tym wcale nie jest tak, że
Niderlandy są państwem ludzi konserwatywnych. Wielu zwykłych mieszkańców
interesuje się postępową myślą społeczno-polityczne go kształtowania
społeczeństwa obywatelskiego.
Z członkami rodziny królewskiej
miałem okazję rozmawiać. Choć odniosłem podówczas wrażenie, że nie pałają do
mnie wielką sympatią, jestem zdania, że mimo wszystko nie są to ludzie, którzy
wykorzystają pozycję społeczną no zemsty. Przyświeca nam, i dworowi i mi, jeden
cel. Zbudować silne Niderlandy. Sądzę, że choć to będzie droga długa i nie
pozbawiona wyrzeczeń po każdej ze stron, ostatecznie to kompromis po merytorycznej
debacie będzie wznosił Niderlandy ku chwale, nie zaś polityczne ambicje
jednostek. Słowem nie obawiam się gniewu rodu królewskiego.
Nie obawia się pan
Rodziny królewskie, a jakie są pana stosunki z Rodziną Królewską? Nie da się
nie zauważyć ,że to Konstancja Anna będzie pana najwierniejszą oponentką.
Nie
można powiedzieć na pewno, że są to stosunki bardzo dobre. Według mnie są to
stosunki poprawne. Być może z boku wygląda to tak, że poszedłem na przysłowiową
"wojnę" z dworem. Proszę jednak zauważyć, że nie atakuję nikogo
zarzutami co do osoby. Przedmiotem mojej krytyki zawsze są działania i nie
czynię tego złośliwie, a w celu sygnalizacji tego, że można coś zrobić, nie
tyle lepiej, co może bardziej zgodnie ze sztuką. Tak pech chciał, że obecnie
władza należy do członków rodziny królewskiej. Być może dlatego, że krytykuję
niektóre decyzje władz, są tacy, którzy uważają, że zwalczam dwór. Absolutnie
tak nie jest. Członkowie Rodziny Królewskiej są rzeczowymi ludźmi, o własnych
poglądach, którzy w sposób kulturalny i merytoryczny starają się rozmawiać,
nawet jeśli są tematy, gdzie nasze wizje są całkiem rozbieżne. Co do JKW
Konstancji Anny, nie wydaje mi się by była moją największą oponentką. Swego
politycznego oponenta upatruję zgoła w kim innym.
Dowiemy się kim jest ta osoba?
Wolałbym
nikogo nie wytykać palcami. Wydaje mi się, że sam zainteresowany bardzo szybko
skojarzy, że to o nim mowa, zaś czytelnicy i pan, panie redaktorze, zapewne
domyślicie się o kim mówię, kiedy rozpoczniemy debatę w SG nad poprawką do
konstytucji.
Zdaje się ,że utarł pan nosa następcy tronu. Mówię tutaj o
ostatnim przewodzie sądowy przeciwko Julii Schmidt. Czy te małe uszczypnięcia,
jak to nazwał Królewicz Fryderyk, mogą zamienić się w klapsy w tyłek
najważniejszej rodziny w Niderlandach?
Sprawa
JE Julii od początku wydawała mi się sprawą polityczną. Oczywiście w
mikronacjach jestem nie od dziś i różne rzeczy widziałem na oczy. Niemniej w
tej sprawie była iskierka nadziei na normalność. Postanowiłem więc ją
rozbudzić. System prawny Niderlandów ma luki, luki te będziemy zapełniać. Na
szczęście w sprawie, o którą pan redaktor pyta, JKW Fryderyk przyznał mi rację,
co mnie bardzo cieszy i pokazuje, że są nici porozumienia. Uszczypliwości są
wyimaginowane, przykro mi że ktoś krytykę odbiera jako personalne zaczepki.
Klapsów w tyłek nie będzie. Nie moją rolą jest rozdawać klapsy.
W jednej z pana ustaw poprawkowych możemy
wyczytać, że chce pan zmienić sposób nadawania tytułów szlacheckich, tytuł
junkier po miesiącu, a kawalera po dwóch. Z automatu.
Tak bardzo zależy panu na zaszczytach?
Absolutnie!
Tutaj nie chodzi o mnie i moje ambicje. Jeżeli o mnie idzie nigdy nie byłem
specjalnie zakręcony na punkcie tytułów, które zazwyczaj w mikronacjach nie
wnoszą nic poza narracją. Ten zapis jest skierowany przede wszystkim do nowego
mieszkańca. Proszę zauważyć, że nowi potrzebują motywacji.
Nowy
mieszkaniec, wedle mojej wizji wsparcia, powinien być jak najbardziej zachęcany
do działania. Tutaj sprawdza się system gratyfikacyjny. Za artykuły prasowe
proponuję tantiemy, za inicjatywy społeczne medale, za sumienność i aktywność
tytuły. Proszę zobaczyć, nie dotyczy to wszystkich tytułów. Te ważniejsze
zostawiamy w gestii monarchy. Po prostu uważam, że nowy po przez tego typu
zabiegi zostanie z nami na dłużej. A po okresie 2 miesięcy jest duża szansa, że
się "uzależni" od odwiedzania Niderlandów.
Zniesienie Rady stanu
to kolejna poprawka. Dlaczego SG ma znieść jeden z najlepiej działających
organów władzy w Niderlandach?
Z
powodów ideologicznych. Niderlandy są oparte na zasadzie trójpodziału władzy.
Czwarty ośrodek władzy, jakim jest Rada Stanu całkowicie zaburza ten porządek
rzeczy. Również formuła działania Rady budzi wątpliwości. Rada działa w sposób
tajny, faworyzuje tylko i wyłącznie nobilitowanych obywateli, nie zdaje
sprawozdań ze swej działalności, więc de facto opinia publiczna nie ma pojęcia
co się dzieje we wnętrzu. A mam też duże przeczucie, że to nie SG kreują prawodawstwo
Niderlandów, lecz właśnie zakulisowe działania w Radzie. W mojej koncepcji
państwa nie ma miejsca na "zielone stoliki" i załatwianie kluczowych
spraw "po cichu". Dlatego, przynajmniej w takim kształcie, Rada Stanu
nie ma racji bytu, stąd nowela w tej sprawie.
/-/ Tomasz von Egmond